Artykuły
Powrót do artykułów
PEŁNIA CZASU, Eugeniusz Moczydłowski
Istota sporu ewolucjonizm/kreacjonizm, dlaczego Kościół katolicki nie zajmuje twardego stanowiska w tej kwestii.
PEŁNIA CZASU
Na pytanie czym jest historia ludzkości? Kardynał Joseph Ratzinger odpowiada: “Dzieje są naznaczone sporem pomiędzy miłością i niezdolnością do miłości”. Następnie komentuje: “Nawiązałem tu do Augustyna, który z kolei odwołuje się do wcześniejszych tradycji katechetycznych chrześcijaństwa, ujmujących całą historię jako spór dwu państw, dwu zbiorowości. Idee podjął Goethe, który mówi, że dzieje są walką między wiarą i brakiem wiary. Augustyn widział to nieco inaczej i głosił, że dzieje są walką między dwojaką miłością: miłością człowieka do Boga, w której człowiek dochodzi do samowyrzeczenia, i miłością człowieka do samego siebie, w której człowiek dochodzi do zaprzeczenia Bogu. 1
Każda z tych odpowiedzi wskazuje na polaryzacje ludzkości. Dzielimy się na takich co: są zdolni i niezdolni do miłości, wierzą i niewierzą, kochają Boga lub człowieka. Od blisko 200 lat dzielą ludzi także poglądy na genezę świata i człowieka. Malejąca społeczność chrześcijan wyznaje: “Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi.” Credo, stale rosnącej, szczególnie w zachodniej cywilizacji, części społeczeństwa brzmi mniej więcej tak: wierzę, że skały, minerały, woda, ciepłe bajorka, gorące źródła na dnie oceanów przy pomocy piorunów, energii Słońca itp. itd. same z siebie stworzyły kosmos, Ziemię i mnie samego.2 Te media mają więc dokładnie takie same cechy jak śmieszny, staroświecki Bóg-Stwórca – w którego wierzą nieoświecone masy chrześcijan i innych podobnych. To jest też wiara niemal całej elity naukowej świata, która bezwzględnie, czasami na drodze sądowej wymusza wtłaczanie ludziom tej ewangelii do wierzenia. Ta od 200 lat nowa, “dobra nowina” nosi, dla niepoznaki, nazwę: światopoglądu naukowego. Bóg na początku dziejów przewidział taki rozwój wypadków i dlatego ostrzegał przede wszystkim w Dekalogu na pierwszym miejscu: “ Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”.3 Wiara w stwórczą moc materii i energii jest konsekwencją przyjętego założenia, że znana nam materia posiada zdolność samoorganizacji. Problem w tym, że takiej możliwości nie udało się wykryć mimo wieków ciężkiej pracy bardzo wielu uczonych. Jest więc ta wiara zaprzeczeniem takiej nauki w której teoria nie znajdująca żadnego potwierdzenia w faktach jest określana jako “nieweryfikowalna spekulacja” lub “niesprawdzalna hipoteza”. Co gorsza, wiadomo na podstawie niezliczonej ilości doświadczeń, że materia i energia nie powstają i nie giną tylko zmieniają swoją formę oraz, że ulegają zawsze i bezwarunkowo degradacji określanej w nauce jako wzrost entropii. 4 Posiadają więc, opisane prawami termodynamiki cechy niewątpliwe, które są zaprzeczeniem autokreacji i samoorganizacji. Wiara w boskie, stwórcze moce materii jest więc ślepa, bo sprzeczna z tym co nauka rzeczywiście, niewątpliwie wykazała.
Sądzę, że nawet mniejszość chrześcijańska społeczeństwa zachodniego nie jest świadoma tego jaką wiarę wyznaje “oświecona” większość i dlaczego nie uznaje chrześcijańskiego Credo. Nie sądzę też, by ateistyczna większość była zachwycona ze znajomości faktu, że przynależy do kościoła który szerzy kult: skały, minerałów, ciepłych bajorek, Słońca i piorunów jako stwórców świata, życia i człowieka. A przecież do tego sprowadza się ten, tzw światopogląd naukowy.
Ludzkość ulegała zawsze różnym fałszywym prorokom. Powszechność, nieuchronność opisanego zaczadzenia jest jednak wyjątkowa ze względu na zasięg i wagę zagadnienia którego dotyczy. Powszechność edukacji powinna spowodować, że ludzie taką wiarę łatwo wykryją i odrzucą. Ludzkość jest przecież wykształcona jak nigdy dotąd! Tymczasem udało się sprowadzić masy ludzkie nowoczesnych społeczeństw do stanu świadomości wczesnych asocjacji określanych jako “prymitywne” z ich panteonem bóstw w postaci ciał niebieskich, mórz, roślin i zwierząt (udało sie właśnie dzięki systemowi edukacji). Nawet święty Kościół powszechny wydaje się bezradny wobec tego nieprawdopodobnego stanu świadomości wielkich rzesz ludzkich. Nie wiadomo, czy z braku wiedzy, czy odwagi w głoszeniu prawdy.
Profesor Jodkowski sądzi, że Papież Benedykt XVI “widzi pewną szansę w wykorzystaniu zainteresowania niektórych uczonych teorią inteligentnego projektu”.5 Moim zdaniem szansa jest niewielka. Nie mam wątpliwości, że sternicy Kościoła powszechnego są świadomi tego, że jak to określił Chesterton, to nie dowody naukowe sprawiły, że naukowcy gremialnie akceptują materializm. To materializm zabrania im akceptować dowody naukowe.6 Jan Paweł II powiedział kiedyś, że ewolucjonizm jest czymś więcej niż teorią i zostało to okrzyknięte jako uznanie ewolucji przez głowę Kościoła katolickiego. Nie wiadomo czy taka była papieska intencja. Może chciał powiedzieć jak Cornelius Hunter, że „ewolucjonizm jest czymś więcej niż tylko teorią naukową, choćby z powodu wielkiego wpływu, jaki wywiera na dziedziny pozanaukowe”.7 Kościół nie może jednoznacznie odciąć się od przekonań niemal wszystkich naukowców. Po pierwsze dlatego, że nauczony doświadczeniem, stara się koncentrować na prowadzeniu wiernych do nieba, a nie na tym, jak niebo/wszechświat są zbudowane. Po drugie, poznawanie świata jest procesem i tylko Bóg zna prawdę o tym jak stworzony jest świat. Po trzecie, kwestionowanie wiary niemal całej społeczności naukowej spowodowałoby spadek autorytetu Kościoła wskutek zmasowanej akcji protestacyjnej, nawoływań do walki z „nowym Średniowieczem”. Jak groźna może być tego rodzaju presja przekonał się Benedykt XVI, kiedy w Ratyzbonie tylko zacytował słowa cesarza Bizancjum: Pokaż mi, co przyniósł Mahomet, co byłoby nowe, a odkryjesz tylko rzeczy złe i nieludzkie (...)8 Z tego, prawdziwego przecież cytatu z dyskusji dwóch uczonych uczyniono zarzut, że „Benedykt XVI zaciągnął Stolicę Apostolską pod swoje Waterloo.” Papież został zmuszony do wyjaśnień i usprawiedliwień z niepopełnionych grzechów. 9 Można sobie wyobrazić, co działoby się w mediach, gdyby Papież wypowiedział wprost prawdziwe twierdzenie, że teoria ewolucji jest wiarą i założeniem, oraz że jest sprzeczna z prawami natury co do których nauka nie zgłasza żadnych wątpliwości. Głowa miliardowej społeczności chrześcijan nie może głosić tego w co wierzy i co jest na dzisiaj prawdą. Czy to nie oznacza rychłego nadejścia Pawłowej “pełni czasu”, lub po prostu - koniec świata?
Eugeniusz Moczydłowski
Morze Grenlandzkie,
Sierpień, 2019 r
Powrót do artykułów
|
|
| |
|