pusty

Powrót do książek

  
Elementy filozofii zjawiska biologicznego, Piotr Lenartowicz SI
Wydawnictwo Megas, Warszawa, 2008, s. 477
Gwałtowny wzrost wiedzy biologicznejw ostatnich latach czyni książkę coraz bardziej aktualną, stąd reprint wydania z 1984 r. Z listu do Autora: Drogi Ojcze Profesorze, Z wdzięcznością przyjąłem ofiarowaną mi pracę Autora „Elementy filozofii zjawiska biologicznego”, jako znak działalności Zakonu Jezuitów „zgodnie z inspiracją Papieży, w tych kierunkach, które Oni uznają za najważniejsze”. Bóg zapłać także za dedykację. Oby ta praca posłużyła czytelnikom „w ukazywaniu Stwórcy w Jego stworzeniach”.Watykan 13 listopada 1987 r.Jan Paweł II

Wokół problemów filozofii przyrody Nowe spojrzenie na biologię Piotr Lenartowicz SJ, Elementy filozofii zjawiska biologicznego, Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy, Kraków 1986, ss. 426+1iteratura i skorowidz. Recenzja i odpowiedź Autora. Piszący przegląd jest biologiem, a recenzowana książka jest dziełem filozoficznym. Autor zajmując się wybranymi zagadnieniami filozofii arystotelesowsko-tomistycznej odwołuje się do biologii, a raczej do jednego wybranego jej działu, starając się prześledzić relacje między tą filozofią a współczesną biologią. Nie wdając się w rozpatrywanie zagadnień filozoficznych, do czego nie czuję się przygotowany, ograniczę śię, do omówienia problemów biologicznych poruszanych w książce oraz do ogólnych wniosków wywodzonych przez Autora z biologii. Stara się on o ukazanie ścisłego związku między biologią a filozofią pisząc, iż: Biologia może stać się nijako laboratorium eksperymentalnym. pozwalającym na weryfikację filozoficznych koncepcji. tez metodologicznych i teorii poznawczych oraz ukazać faktyczny, a nie tylko, hipotetyczny lub postulowany a priori przebieg procesu poznawczego (s. 18). Podejście to zasługuje na uwagę, gdyż filozofowie na ogół przy podobnych rozważaniach odwołują się do fizyki. Jako formalny przedmiot swoich rozważań Autor wybiera poszukiwanie obiektywnej i precyzyjnej koncepcji całości biologicznej (s. 20), a taka "całościowość" jest przedmiotem badań filozofa przyrody. Za nie arbitralnq jednostkę życia w skali czasu przyjmuje cykl życiowy wyróżniany na podstawie powtarzalnego wzoru wzrostu złożoności. Stanowisko to jest zgodne z poglądami wielu biologów i wydaje się w pełni uzasadnione. "Całościowość” bada Autor na dwóch przykładach: aparatu fotosyntezy roślin zielonych oraz narządu ruchu bakterii. Oba przykłady są przedstawione w sposób wyjątkowo trafny i ścisły, z wykorzystaniem najnowszych zdobyczy nauki, językiem zrozumiałym dla nie-biologa, bez zniekształcających uproszczeń. Przykłady te rzeczywiście dobrze ilustrują autorską ,koncepcję "całościowości" funkcjonalnej tak na poziomie organelowym jak biochemicznym i molekularnym. Wydaje się, że dobór innych przykładów ułatwiłby Autorowi rozszerzenie obrazu całościowości również na procesy rozwojowe. Np. fotosynteza bakterii, zwłaszcza purpurowych bezsiarkowych, choć prostsza i energetycznie mniej wydajna, dzięki obszernym badaniom biochemicznym, molekularnym i genetycznym, umożliwia już obecnie śledzenie procesu powstawania i rozwoju oraz jego regulacji. Podobnie np. budowa i powstawanie mureinowej ściany komórkowej bakterii lub budowa i powstawanie przetrwalników bakteryjnych lepiej mogłyby pokazać całościowość nie tylko struktury i funkcji, ale także rozwoju tych zjawisk. Jednak nawet za pomocą wybranych przez Autora przykładów, udało mu się bez wątpienia przekonywająco pokazać ową całościowość. Wprawdzie Autor sam pisze: Czy.. „wrażenie" całościowości zjawisk życiowych jest tylko iluzją? Nie da się tego wykluczyć a priori (s. 43). Dla biologa nie jest to jednak tak ważne, gdyż całościowość zjawisk biologicznych, podobnie jak przyczynowość, przyjmuje on jako zasady heurystyczne, których przydatność w badaniach biologicznych jest stale potwierdzana. Duża część książki poświęcona jest jednak innym zagadnieniom, przede wszystkim procesom rozwojowym, częściowo problemowi powstania życia bardzo pobieżnie -ewolucji. Problemy te nie ilustrują całościowych zjawisk życiowych, natomiast Autor stara się je wyjaśniać w oparciu o tezy filozofii arystotelowsko - tomistycznej. Jako biolog czuję się zobowiązany do wysunięcia pewnych zastrzeżeń tak co do sposobu relacjonowania stanu nauki w tych dziedzinach, jak i co do zasadności niektórych wniosków z punktu widzenia biologii. Autor jest kreacjonistą nie uznającym ewolucji. Stanowisko takie jest nie do pogodzenia z obecnym stanem nauki. Kreacjonistą jest np. ks. prof. Ślaga, kreacjonistą był Teilhard de Chardin, ale obaj oni uznają ewolucję; akt kreacji jest dla nich praprzyczyną. .Jako taki wykracza on poza możliwości rozważań naukowych: może być przyjmowany lub odrzucany przez biologa, biologia bowiem nie jest w stanie ani go potwierdzić, ani mu zaprzeczyć. Znajduje się w innej sferze ludzkiej rzeczywistości,; na pewno nie gorszej i nie mniej ważnej niż nauka. Ale naprawdę nie można teraz pisać: Nie istnieje ani jeden niekontrowersyjny przykład przekształcania się jednego gatunku w drugi (s. 32). Dostępnych jest bowiem wiele prac, szczegółowych i monograficznych, opisujących powstawanie nowych ras, podgatunków i gatunków, a wyniki tych badań są zupełnie niekontrowersyjne. Istotnie, nadal nie obserwujemy powstawania nowych taksonów wyższego rzędu, gdyż zjawiska makroewolucyjne przebiegają w okresach przekraczających nie tylko trwanie ludzkiego życia, ale całej naszej kultury. Rzeczywiście w teorii ewolucji uznaje się istnienie zjawisk funkcjonalnych. powstałych na drodze mechanizmów nie teleologicznych (s. 212), ale sam Autor na tej samej stronie zauważa, że związek pomiędzy celowością a funkcjonalnością nie narzuca się jako absolutna, teoretyczna, aprioryczna konieczność. Autor kwestionuje związek pomiędzy działaniem selekcji naturalnej a pojawieniem się funkcjonalności twierdząc: Ewolucjonizm arbitralnie przyjmuje tezę. że niezależnie od struktury i przebiegu zjawisk, ich ,geneza jest zawsze wytłumaczalna, kategoriach niezintegrowanej zmienności i niezintegrowanej selekcji (s. 216), co nie jest zgodne z rzeczywistością; Ewolucjonizm nie zakłada niezależności ewolucji od struktury i przebiegu zjawisk, a przyjmując przypadkowość zmienności uznaje jednocześnie, iż podlega ona silnym ograniczeniom strukturalno-funkcjonalnym. Teoria ewolucji jest teraz szeroko dyskutowana, problemem -wciąż otwartym. są różne mechanizmy ewolucji oraz szczegóły jej historycznego przebiegu. - Ale jeśli jakakolwiek filozofia szuka oparcia w biologii, nie może ani negliżować jej ostatnich osiągnięć, ani uciekać się do nie uzasadnionych zarzutów. Podobne zastrzeżenia nasuwają poglądy Autora na biogenezę. Ewolucja chemiczna omawiana na s. 352 i n. nie jest jedynie, jak chce Autor, spekulacją, opiera się bowiem na bardzo licznych eksperymentach odtwórczych i śledzeniu występowania związków organicznych w kosmosie. Nie jest tylko próbą stworzenia takiego modelu spekulatywnego. Teoretycznego w, którym efekty o oczywistych cechach selektywnych powstają na drodze mechanizmów nieselektywnych (s. 353). Wystarczy wymienić prace Eigena, by znaleźć szereg empirycznych danych potwierdzających ten model. Zarzut, iż teorie biogenezy nie uwzględniają istotnego sensu rozmieszczenia kodonów w cząsteczce DNA. Nie biorą też pod uwagę epigenezy składników żywej komórki (s. 353), nie jest uzasadniony. Po pierwsze teorie biogenezy' zajmują się ewolucją kodu genetycznego, a choć nikt w tej chwili nie zna istotnego sensu rozmieszczenia kodonów w DNA, rozmieszczenie to jest bardzo intensywnie badane. Po drugie nie znamy epigenezy składników żywej komórki, ale i to zagadnienie jest badane, zwłaszcza u drobnoustrojów. Autor przeczy istnieniu przykładu autoemergencji zintegrowanej. Ale przykłady takie istnieją. Wystarczy wspomnieć prace Prigogine'a, Żabotyńskiego i Eigena. Autoemergencją zintegrowaną jest też powstanie komórki eukariotycznej będącej układem symbiotycznym dwóch, trzech, a czasami liczniejszych składników. Wszystkie teorie biogenezy są oczywiście hipotezami dotyczącymi zdarzeń jednostkowych, dawno zaszłych i niepowtarzalnych. Ale zgodnie z zproponowaną przez Autora (s. 269) procedurą oceny "siły" hipotez, byłyby to hipotezy dość silne. Nie można natomiast krytyki teorii biogenezy opierać na omawianiu popularyzatorskich książek Ditfurtha, o wątpliwej wartości naukowej i nie aprobowanych przez naukę. Przeciwnika nie należy "sobie ustawiać". Postępując tak można by przecież "udowodnić", że. wszelkie koncepcje kreacjonistyczne opierają się na nieuctwie, niezdolności do logicznego myślenia -wystarczyłoby w tym celu jako przedmiot krytyki wybrać np. artykuł p. Gietycha lub podobne artykuły w prasie anglosaskiej. Trzecia grupa zagadnień dyskutowanych przez Autora dotyczy zjawisk rozwoju. Tu zastrzeżenia budzi opieranie się Autora wyłącznie na starej literaturze naukowej. To prawda, że prace np. Roux i Spemanna są nadal aktualne. Ale od ich czasu zaszło w nauce wiele. I choć zjawiska rozwoju osobniczego są wciąż wyjaśniane tylko fragmentarycznie, to fragmentów tych nie można negliżować. Np. prac nad morfogenezą drobnoustrojów, od bakterii do śluzowców, prac nad genami homeoboksu i regulacją rozwoju Drosophila, francuskich i amerykańskich prac nad genetyką rozwoju myszy, prac Brennera nad rozwojem nicienia Ceanorhabditis elegans. Cząstkowe hipotezy opierające się na modelach gradientów i pól morfogenetycznych, których wartość kwestionuje Autor, nie pretendują do stanowiska ogólnej teorii wyjaśniającej. Autor pisze: Jakościowo homogeniczne. choć ilościowo zróżnicowane pole morfogenetyczne wymagałoby istnienia preformowanych selektywnych czujników, przekaźników i systemów wykonawczych (s. 397). Nikt jednak nie zakłada, że pole morfogenetyczne miałoby być jakościowo homogeniczne i jedynie z uwagi na prostotę modeli ogranicza się liczbę czynników do jednego lub zwykle paru, ale konstrukcja modelu dopuszcza istnienie wielu czynników. Poszukiwane są też, a częściowo nawet identyfikowane; selektywne czujniki. przekaźniki i systemy wykonawcze, nie są one jednak preformowane. Preformowana jest jedynie zdolność do ich konstrukcji na podstawie preformowanego (w ewolucji) programu. .Hipotezy te nie są zatem sprzeczne zdanymi empirycznymi, choć są nadal "słabymi" hipotezami, których wartość kryje się w ich przydatności heurystycznej. Współczesna biologia dobrze zdaje sobie sprawę z niedoskonałości obecnych hipotez i z potrzeby poszukiwań nowych rozwiązań. Jak np. pisze Francois Jacob, wymagałoby to stworzenia modeli czterowymiarowych (trzy wymiary przestrzenne i czas), podczas gdy główne koncepcje biologii molekularnej ograniczają się do jednego wymiaru, liniowego, bowiem liniowy charakter mają makrocząsteczki kwasów nukleinowych i białek. Lub, jak zauważa Brenner, wyjaśnienie zjawisk embriologicznych wymagać może znalezienia "innej logiki" poza logiką kodu genetycznego, dotarcia do gramatyki i składni" programu genetycznego. Autor jest zwolennikiem witalizmu arystotelesowskiego (s. 420), zakłada istnienie formy substancjonalnej żywej, będącej w substancji żywej wewnętrznym źródłem determinacji. Ale sam przecież zauważa, że teoria formy substancjonalnej żywej 1...1 nie jest odpowiednio rozwinięta i dostosowana, a: Koncepcja A T[ arystotelesowsko-tomistyczna] jest zbyt mało rozwinięta w szczegółach, by można było ocenić jej naukową przydatność (s. 422-423). Jeśli jest tak, to chyba nie należy obecnie postulować zastąpienia hipotez formułowanych przez biologów, są one bowiem w pewnym stopniu szczegółowe, poddają się weryfikacji empirycznej lub obserwacyjnej i wykazują wartość heurystyczną.. przez koncepcję AT traktowaną jako hipoteza naukowa. Pomijam tu pewne błędy lub nieścisłości rzeczowe, które nie rzutują na wnioski książki.. Listę ich przekazuję Autorowi. Książka jest wartościowym przykładem spojrzenia na problemy biologiczne z nowego punktu widzenia, W dziale omawiającym całościowość i funkcjonalność organizmów pomoże wielu młodym biologom, zafascynowanym cząstkowymi zagadnieniami i możliwością ich rozwiązania, w dostrzeżeniu współzwiązków i umiejscowieniu interesującego ich problemu w ramach jakiejś większej całości. W częściach dyskutujących ewolucję, biogenezę i embriologię po unowocześnieniu i pełniejszym wykorzystaniu nowych zdobyczy nauki mogłaby się stać źródłem nowych pytań, których sami biolodzy może by szybko nie sformułowali. A pytania są przecież jednym z wyznaczników postępów nauki. Trzeba jednak pamiętać, że nauka nie rozwija się według z góry powziętych planów, a jak pisze Santayana, postępuje raczej jak chmara wędrujących mrówek. Czy filozofia arystotelesowsko-tomistyczna wskaże jedną z dróg takiej wędrówki, pokaże przyszłość. Władysław J. H. Kunicki-Goldfinger Tezy i wątpliwości Recenzja prof. Kunjckiego-Goldfingera była dla mnie -generalnie rzecz biorąc -zaskoczeniem. Z jednej strony ucieszyłem się, że wyraził on uznanie dla moich analiz całościowości funkcjonalnej. Funkcjonalność to najłatwiej dostrzegalna i -zwłaszcza dla laika - najbardziej fundamentalna cecha organizmów żywych. Precyzyjniejsze zbadanie i ujawnienie wewnętrznych, istotnych cech integracji funkcjonalnej było najważniejszym etapem analiz przedstawionych w mojej książce. Recenzent nie dostrzegł w tych analizach jakichś poważniejszych braków i to jest dla mnie nie- zmiernie ważne. Z drugiej jednak strony -i to właśnie było dla mnie zaskakujące -prof. Kunicki-Goldfinger wypowiedział kilka ogólnych, ale bardzo przykrych osądów na temat mojej książki. Nie spodziewałem się aż tak surowego wyroku. Pierwszy punkt wyroku to stwierdzenie, że autor zajmując się zagadnieniami filozofii arystotelesowsko-tomistycznej odwołuje się do 1...1 jednego. wybranego działu biologii. Pominę drugorzędną sprawę proporcji: czy biologia, czy filozofia była głównym przedmiotem i treścią książki. Elementy typu filozoficznego ujawniałem wyraźnie w samym tekście, ale moja książka nie stała się przez to bardziej filozoficzna od tych, w których elementy filozofii pozostają ukryte. Nie mogę jednak pojąc, jaki jeden wybrany dział biologii ma na myśli Recenzent. Embriologię, biologię rozwoju, biologię molekularną, czy biochemię? Drugi punkt wyroku, który ciężko mi przyjąć, to stwierdzenie, że jeśli chodzi o zagadnienia rozwoju zastrzeżenia budzi opieranie się przez autora wyłącznie na starej literaturze naukowej. W moim przekonaniu zjawiska biosyntezy są zjawiskami rozwoju par excellence i niemało miejsca poświęciłem procesom powstawania puryny, chlorofilu; tRNA, struktur lokomocyjnych bakterii -by wyliczyć tylko niektóre przykłady. Termin "stary” jest dość nieokreślony, a więc opisy doświadczeń Bonnera nad Dictyostelium, Gurdona nad Xenopus laevis lub Hadorna nad muszką Drosophila można nazwać starą literaturą. Nie chcę się spierać o znaczenie terminu "stary”. W moim przekonaniu sprawa dotyczy nie tyle badań starych lub nowych, ile raczej faktów, zjawisk bardziej i mniej fundamentalnych. Każdy autor zajmując się ogólniejszymi problemami biologii musi dokonywać ogromnej selekcji w prezentowanym materiale eksperymentalnym. Ta zaś może oczywiście podlegać dyskusji. Same natomiast fakty i zjawiska nie są ani starsze, ani młodsze. To, że jakieś zjawiska biologiczne odkryto wcześniej, nie oznacza, że zostały już wyjaśnione. Chciałbym poruszyć jeszcze sprawę mojego .,witalizmu”, "kreacjonizmu” i "antyewolucjonizmu". Prof. Kunicki-Goldfinger stwierdza w swej recenzji, że autor 1...1 zakłada istnienie formy substancjałnej żywej. Termin „założenie” oznacza jakiś twierdzenie przyjmowane bez dyskusji jako rodzaj wstępnej, nie weryfikowanej przesłanki, uznanej a priori za słuszną. Być może Recenzent inaczej rozumie ten termin. Na początku moich analiz starałem się explicite odrzucać rozmaite utarte schematy, które nie narzucały się a priori jako absolutna konieczność. Te moje zastrzeżenia są niekiedy odczytywane przez Recenzenta jako ostateczne odrzucenie pewnych relacji, mimo że a' posteriori niektóre z nich przyjąłem potem za słuszne. W każdym razie nigdy nie chciałem "zakładać" istnienia formy substancjalnej. Arystotelizm ani tomizm tego nie czyni. Forma substancjalna, obojętne czy żywa. czy nieżywa, jest pewnego rodzaju postulatem, którego wartość zależy od tego jakie fakty, pytania i reguły poszukiwania odpowiedzi wywołały taki postulat w umyśle. Natomiast termin "witalizm" może oznaczać całą gamę różnorodnych poglądów, nowszych, starszych i bardzo starych, czasami równie bzdurnych jak niektóre poglądy tych, którzy witalizm zwalczali. Osobiście wolałbym używać terminu „pluralizm bytowy" w opozycji do monizmu bytowego. Monizm bytowy typu materialistycznego jest obecnie bardzo rozpowszechniony wśród przyrodników nie tylko jako pewnego rodzaju ostrożna reguła poznawcza, ale często jako bezapelacyjne założenie. Niektórzy przyrodnicy, zniechęceni do materializmu, opowiadają się po stronie monizmu spirytualistycznego. Oba te monizmy podają w wątpliwość ważne elementy doświadczenia. Jeden monizm kwestionuje pierwszorzędną wagę doświadczenia wewnętrznego, drugi natomiast równie dla mnie oczywistą wagę doświadczenia zmysłowego. Zjawiska biologiczne stanowią - W moim przekonaniu -bardzo odpowiednie pole do obiektywnych badań nad wartością monizmów i pluralizmów filozoficznych. Warunkiem jednak jest zrezygnowanie z apriorycznych założeń, obojętne czy starych, czy nowych. Recenzent stwierdził, że nie uznaję ewolucji, co, jak uważa, jest nie do pogodzenia z obecnym stanem nauki. W mojej książce starałem się unikać takich ogólników. Starałem się analizować i precyzować pewne pojęcia dotyczące konkretnych mechanizmów postulowanych przez współczesny ewolucjonizm. Nie "zakładam" ewolucji. Staram się wyrobić sobie zdanie na temat faktów, które doprowadziły do pojęcia ewolucji gatunków oraz na temat postulowanych i testowanych eksperymentalnie mechanizmów, które miałyby wyjaśnić proces powstawania różnorodnych form biologicznych. ,.Ewolucja" jest dla mnie workiem wielu różnorodnych faktów, domysłów, ekstra –i intrapolacji, analogii, uproszczeń i uogólnień, tez i hipotez. Nie zamierzam tego worka w całości bezkrytycznie odrzucać, nie zamierzam też wszystkich jego elementów a priori uznawać za słuszne. Moja polemika nie polega - ufam -na przekreślaniu czy, jak to sugeruje prof. Kunicki- Goldfinger, ignorowaniu wiedzy, do której doszliśmy - lecz na kwestionowaniu tych rozwiązań i wyjaśnień, które uważam za uproszczenia cofające lub hamujące rozwój wiedzy. Z punktu widzenia postępu i rozwoju wiedzy bezkrytyczne przyjmowanie konkretnych wyjaśnień grozi, że świadomość napełni się i zaspokoi iluzją wypierającą z umysłu ewentualne słuszne pytania. W tym sensie lepiej jest pozostać w niewygodnej sytuacji pytań bez odpowiedzi, problemów bez rozwiązań, niż zaspokoić ciekawość pseudorozwiązaniem, które przechodzi do porządku nad złożonością zjawisk. Napisałem, że nie istnieje ani jeden niekontrowersyjny przykład przekształcenia się jednego gatunku w drugi. Wprawdzie Recenzent uważa, że tak dziś pisać nie wolno i powołuje się na wie/e prac 1...1 opisujących powstawanie nowych ras, podgatunków i gatunków, ja jednak będę obstawał przy swoim zdaniu. Moje twierdzenie nie jest tezą światopoglądową, bez względu na to jakie światopoglądowe konsekwencje może ktoś z tego twierdzenia wyciągnąć. Zmienność rasowa -obserwowana np. u psów, od pinczerka i buldoga do charta i bernardyna -stanowi argument na korzyść ewolucji jedynie przy założeniu, że istotne różnice w samej zasadzie działania organów obserwowane przy porównywaniu różnych typów powstają w zasadzie w podobny sposób jak drugorzędne różnice charakteryzujące poszczególne rasy danego gatunku. Identyczne traktowanie wszystkich dowolnie wyodrębnionych cech biologicznych, jest w moim przekonaniu anachronizmem. Powstawanie cech' wyraźnie niezintegrowanych nie wymaga postulowania mechanizmów integrujących. Powstawanie natomiast dynamicznych układów funkcjonalnych musi być wyjaśniane przez hipotezy i postulaty przyczyn ZINTEGROWANYCH. Ta zasada poznawcza leżała u podstaw rozwoju genetyki współczesnej, u podstaw wieloletnich poszukiwań "osobnego I JEDNEGO programu genetycznego" dla każdego konkretnego, jednostkowego organizmu. Nie mogę uznać takiej wizji organizmu biologicznego, która nie podkreśla istotnej różnicy pomiędzy cechami "rasowymi" a cechami "gatunkowymi". Termin "gatunek" celowo ująłem w cudzysłów. Otóż potoczne pojęcie gatunku –dzięki któremu laik odróżnia kosa od kawki- nie wystarcza ani do potwierdzenia, ani do obalenia teorii ewolucji. Nie istnieje natomiast jedno, jednoznaczne, powszechnie stosowalne, naukowe pojęcie gatunku. Laik może o tym nie wiedzieć, że z punktu widzenia naukowego może istnieć kontrowersja, czy np. pomiędzy wilkiem (Canis lupus), a psem domowym (Canis familiaris) istnieje różnica gatunkowa sensu stricto. Istnieją różnorodne kryteria różniy gatunkowej u różnych organizmów. Zmieniają się one w miarę odkrywania nowych cech i nowych form biologicznych. Ewolucja w swoim istotnym znaczeniu jest tezą, że jeden typ zintegrowanych wewnętrznie rozwiązań funkcjonalnych prowadził, dzięki swej wewnętrznej dynamice i chaotycznym wpływom zewnętrznym, do pojawienia się zupełnie nowej, opartej na innych zasadach fizycznych formy integracji funkcjonalnej. W tym miejscu muszę zwrócić uwagę Czytelnika na dwie sprawy, które mogą uchodzić jego uwagi. Pierwsza to fakt, że układy funkcjonalne (organy) dorosłych form biologicznych są budowane w błyskawicznym doprawdy tempie, z materii nieorganicznej przy niezwykle ekonomicznym wykorzystaniu różnych odpowiednich form energii. Dziecko rozwijające się w łonie matki, ciało motyla rozwijające się w poczwarce, kurczę rozwijające się w skorupce jaja -to przy- kłady takiego budowania organów funkcjonalnych. Aspekt rasowych różnic upierzenia, zabarwienia, proporcji pewnych elementów obojętnych dla procesu funkcjonalnego jest tu nieistotny. Problem ewolucji to kwestia wyjaśnienia, jak powstaje ów bardzo tajemniczy i niewidzialny jak dotąd potencjał integrujący materię martwą i energię w organy charakterystyczne dla danego gatunku. Druga sprawa to tzw. adaptacja fenotypowa. Wiele grup biologicznych ujawnia potencjał do odwracalnego zastępowania jednych struktur funkcjonalnych innymi, działającymi na innej zasadzie - odpowiednio do okoliczności zewnętrznych. Lista nowo odkrytych takich form wzrasta z roku na rok. Konkretna, aktualnie obserwowana postać danego organizmu nie zawsze odzwierciedla wszystkie odziedziczone możliwości budowania nowych organów. Niektóre organizmy jednokomórkowe mogą występować w kilku różnych postaciach różniących się lokomocją, sposobem zdobywania, przyswajania pokarmu itd. Fakt występowania adaptacji fenotypowej -a zjawisko to zostało prześledzone w nielicznych jak dotąd grupach biologicznych- utrudnia znacznie sformułowanie kontrowersyjnej definicji gatunku. To z kolei prowadzi do trudności w ocenie, kiedy naprawdę doszło do zmiany gatunku. Przy okazji trzeba dodać, że utrata części owej adaptacyjnej potencjalności nie jest przykładem powstania nowej cechy biologicznej, a jedynie przykładem zmiany zanikowej. Cóż mogłoby oznaczać »uznanie ewolucji"? Czy miałoby oznaczać zgodę na obwiązujące dziś uproszczenia i generalizacje? Prof. Kunicki-Goldfinger na pewno ani sam by się na to nie zgodził, ani nie miał tego na myśli, gdy pisał, że autor nie uznaje ewoluciji. Patrzę na ewolucję znacznie bardziej krytycznie niż Recenzent, ale nie dlatego, bym lekceważył wyniki współczesnych badań. Patrzę sceptycznie na wypowiedzi wielu ewolucjonistów, ilekroć widzę, że pozostawiają na uboczu fakty kluczowe, a usiłują przekonać audytorium tymi wynikami badań, które o niczym istotnym nie rozstrzygają. Dla mnie kreacjonizm (teza, że tylko działanie Absolutu wyjaśnia pojawienie się życia biologicznego i podstawowych, różnorodnych jego form na Ziemi jest OSTATECZNOŚCIĄ pojęciową. Może się ona -moim zdaniem -okazać KONIECZNA do ostatecznego wyjaśnienia faktów przyrodniczych. Na pewno jednak ani a priori, ani a posteriori nie rozstrzyga -I NIE POWINNA ROZSTRZYGAĆ -o sposobie opisywania struktur i dynamizmów obserwowanych przez przyrodnika. Nie zgadzam się z gołosłowną moim zdaniem tezą antykreacjonistyczną (choć bezpośrednio jest to teza monizmu materialistycznego) głoszącą, że BEZ WZGLĘDU na fakt, iż dwa podstawowe, fundamentalne zjawiska biologiczne"(epigeneza cyklów życiowych i stopniowe pojawianie się w historii różnorodnych form biologicznych) pozostają do dziś w zasadzie nie wyjaśnione, to już teraz, z góry niejako wiadomo, że, będą kiedyś poprawnie, ostatecznie wyjaśnione w kategoriach potencjalności i dynamizmów materii martwej. Piotr Lenartowicz SJ Przegląd Powszechny, 1/797/88, Jezuici, Warszawa, s. 125-133

Powrót do książek

Copyright 2001-2025 Wydawnictwo MEGAS
www.WydawnictwoMegas.pl